Edit

Ania Jagodzińska to jedna z tych modelek, które nagle znikają, by znowu pojawić się na wybiegach i okładkach w najmniej oczekiwanym momencie. Jej kariera zaczęła się ponad 10 lat temu: pod skrzydłami agencji New Age Models najpierw zaliczyła absolutnie wszystkie stopnie branżowego wtajemniczenia w Warszawie, a niedługo później pofrunęła do Mediolanu, by przecierać sobie szlaki wiodące do Paryża i Nowego Jorku.

 

Szybko zrobiło się o niej głośno - były kampanie Moschino, DKNY i Pinko, pokazy Givenchy, Louis Vuitton i Roberto Cavalli oraz, to najważniejsze, słynne okładki włoskiej i amerykańskiej edycji VOGUE'a z jej udziałem. Już była typowana na kolejną supermodelkę, ikonę naszych czasów, gdy nagle słuch o niej zaginął w listopadzie 2010 roku. Wiadomo na pewno, że wiele miesięcy Ania spędziła w Azji, głównie w Singapurze, gdzie znalazła nie tylko pracę, ale i miłość. Jej uroda na tamtejszym rynku wspaniale się sprzedawała, o czym świadczą dziesiątki zrealizowanych kampanii typu beauty, które nigdy nie trafiły do Europy, za to tam genialnie podbijały wyniki sprzedaży.

 

W 2012 roku Ania, spragniona nowojorskiego splendoru, zdecydowała się na nowe, amerykańskie oraz europejskie kontrakty i powrót do gry. Po czterech sezonach modowego niebytu podpisała umowy z Premier w Londynie oraz Women w NY, ale ostatecznie ponownie się wycofała. Kolejna wiadomość o jej wkroczeniu do branży pojawiła się w sierpniu ubiegłego roku - Women opublikowało świeże polaroidy Ani, a poświęcone jej wątki na modowych forach wprost pękały w szwach od nowych postów. Mnóstwo przypuszczeń, gdzie aktualnie przebywa i co planuje, mieszało się z wątpliwościami, czy to nie kolejny szum o nic. Aż wreszcie plotka stała się faktem!

 

Huczne powitanie zaserwowało jej kwietniowe Glamour Polska, już na okładce anonsując wielki powrót topmodelki. Ale to dopiero początek, wszak dzisiaj okazało się, że Ania wystąpi na kartach lipcowego VOGUE Japan, udowadniając, że jej uroda jest na każdy sezon - klasyczna i intrygująca, doskonała do zdjęć, wymarzona dla topowych tytułów. Przed obiektywem Andreasa Sjödin polska modelka prezentuje najpiękniejszy wybór czarnych sukienek couture spod igły czołowych domów mody - Valentino, Roberto Cavalli i Azzedine Alaïa, a szalenie szykowną całość podkręcają szpilki z czerwoną podeszwą, stroiki z woalką czy rękawiczki z misternej koronki.

 

Mimo ciemnej palety barw, w tych dostojnych portretach czai się coś niesamowicie entuzjastycznego. Ani jest do twarzy zarówno z wielką modą, jak i głęboką czernią. Czekamy na więcej!

zobacz na jednej stronie