Edit

Jeszcze dwa lata temu Kendall była po prostu malutką siostrą popularnych Kim, Khloe i Kourtney, które zawładnęły umysłami nastolatków, śledzących ich słynne reality show. Każda z trio Kardashianek od zawsze miała modelingowe ambicje, ale tylko jej udało się wyjść z kalendarzowo-rozbieranego banału, w którym tamte pozwoliły się uwięzić.

 

Kim dopiero związek z Kanye Westem uchylił furtkę do świata wielkiej mody, a Kendall... praktycznie natychmiast została rzucona na głęboką wodę i, ku zdziwieniu wszystkich, zyskała aprobatę dwójki najważniejszych ludzi w branży - Anny Wintour (grudniowy numer VOGUE US tak naprawdę należy właśnie do niej) oraz Karla Legerfelda, który przekonał ją, by 2 grudnia przyleciała do Salzburga, by przejść po wybiegu Chanel Métiers d'Art zamiast brać udział w wielkim show Victoria's Secret.

 

Tymczasem instagramowa księżniczka (obserwuje ją już ponad 16 mln osób), między podpisywaniem kontraktu z Estēe Lauder a szykowaniem się do pokazu, pojawiła się także na okładce DAZED. A właściwie na trzech okładkach oraz w obszernej sesji inspirowanej latami 70. Pożółkłe, typowe dla tamtej dekady pastele, dzwony, długie włosy z grzywką i odrobina ukwieconego plastiku bezbłędnie wykreowały retro klimat, stając się przemyślanym narzędziem do zilustrowania przyspieszonego procesu wchodzenia w dorosłość. 

zobacz na jednej stronie