Był sam środek lat 90., a zaledwie 20-letnia Kate Moss od kilku dobrych sezonów uchodziła za ulubionę gwiazdę śwata mody. Przy wzroście 169 cm zdawała się o jakieś pół głowy niższa od Christy i Naomi, jednak nikt wtedy nie przejmował się takimi drobiazgami, wszak to Kate tryskała nie tylko sławą, ale przede wszystkim rock&rollem.
W 1995 roku, już jako supermodelka, wzięła udział w sesji z brytyjskim fotografikiem (modowym i dokumentalnym) Nickiem Knight'em, z którym o dziwo nie miała okazji wcześniej współpracować. Po tamtym spotkaniu zostały dziesiątki świetnych zdjęć i jeden genialny film pod intrygującym tytułem. The More Visible They Make Me, The More Invisible I Become wczoraj został ujawniony w sieci, by robić szaloną furorę wśrod miłośników Kate.
A jeśli o fanach mowa, to właśnie 12-minutowe video pokazuje, jak przytłaczająca może być dla gwiazdy społeczna obsesja śledzenia jej życia. Na ekranie obserwujemy (nie)zwykły dzień Kate Moss: pobudkę w apartamencie, później pobyt w studio Madison Avenue i powrót do domu. Oglądając kolejne sekundy, zaczynamy czuć się nieswojo, bo uświadamiamy sobie, że podglądamy Kate z perspektywy niebezpiecznie zafascynowanego stalkera. Taka złowroga gra, w której stawką jest czyjaś prywatność - czy na pewno chcemy w nią grać?
To pytanie zdaje się jeszcze bardziej aktualne dzisiaj niż kiedykolwiek wcześniej, nawet wtedy, gdy pełna wdzięku i naturalnego piękna Moss omawiała przed obiektywem Knight'a zalety i wady rosnącej popularności. - Modeling jest trochę dziwny, pieniądze nie są złe. - podsumowuje. My dodajemy: stalking nigdy nie jest ok.