15
05
2015
Modne Duety #2: MIUMAG rozmawia z BOHOBOCO
Instagram @miumag
BOHOBOCO
Kamil Owczarek & Michał Gilbert Lach
Z Kamilem Owczarkiem i Michałem Gilbertem Lach spotkałyśmy się w ich przestronnym atelier połączonym z pracownią. Showroom i główna siedziba marki to miejsce gwarne, wypełnione pozytywną energią i masą gotowych kreacji, dla których w kilka chwil można stracić głowę.
To właśnie tutaj bije serce marki, która w ciągu zaledwie pięciu lat odniosła zawrotny sukces i dziś może pochwalić się czterema stacjonarnymi butikami, sprawnie działającą sprzedażą online, ekskluzywną kolekcją akcesoriów, a także bestsellerowym zapachem. A to dopiero początek historii BOHOBOCO - duetu, który zbudował prężnie rozwijający się brand umiejętnie bawiąc się kontrastem, dbając o najdrobniejsze detale i, co najważniejsze, pozostając wiernym własnej wizji.
Zobacz także: Jak stworzyć kolekcję? Wizyta w atelier BOHOBOCO >>>
Połączyła Was wielka modowa pasja. Opowiedzcie, jak to się zaczęło, jak powstał duet BOHOBOCO?
Gilbert: BOHOBOCO zrodziło się tak naprawdę przez przypadek. Założyliśmy firmę poprawek krawieckich, która miała obsługiwać luksusowe sklepy w Warszawie. Zatrudniliśmy dwie krawcowe, które tak świetnie radziły sobie ze swoimi obowiązkami, że popołudnia miały praktycznie wolne. Stwierdziliśmy, że kupimy tkaniny, pobawimy się nimi, coś ciekawego stworzymy.
Nasz znajomy zaczął sprzedawać pierwsze odszyte w ten sposób projekty w swoim salonie fryzjerskim. Niedługo później wzięliśmy udział w trzydniowych targach modowych i, ku naszemu zaskoczeniu, już pierwszego dnia sprzedaliśmy ponad połowę przygotowanej kolekcji.
Instagram @miumag
To był piątek, sobota i niedziela. Doszywaliśmy sukienki w ciągu nocy z piątku na sobotę, by cały czas oferować coś do sprzedaży. Panie pytały, gdzie takie rzeczy można kupić na co dzień i wówczas stwierdziliśmy, że być może to dobry moment, by założyć własną markę. Wtedy wystartowało BOHOBOCO.
Kamil: To była końcówka 2009 roku. Pomysł na firmę kiełkował w nas długo, myślę że około roku. Zaczęliśmy szukać miejsca na pracownię i niedaleko Reduty Banku Polskiego znaleźliśmy to właściwe. Wynajęliśmy je, zrobiliśmy remont i przystąpiliśmy do pracy.
A skąd nazwa marki? Wasze nazwiska znają tylko wtajemniczeni - modowi eksperci, branżowi znawcy. Dla Klientek pozostajecie BOHOBOCO.
Kamil: Nazwa powstała podczas jednego z naszych wyjazdów do Nowego Jorku, właściwie przyszła do nas sama. Bardzo szybko postanowiliśmy zarejestrować domenę i wówczas okazało się, że nikt nie stworzył nigdy strony o takim adresie. Wiele osób mówi nam, że słowo BOHOBOCO ma w sobie magię. Być może na początku jest trudne do zapamiętania, ale szybko okazuje się, że właściwie oddaje charakter i styl marki.
BOHOBOCO
Spring - Summer 2015
Behind the scenes
W listopadzie świętowaliście 5. urodziny. Moda się zmienia, ale styl... Wasz jest ponadczasowy. Co stanowi jego esencję?
Gilbert: Nowoczesna klasyka. Naszym najbardziej charakterystycznym modelem są tzw. podłapane sukienki - pojawiają się w każdej kolekcji, ale w nowej odsłonie. To ever green, który jest z nami od początku i wciąż budzi zainteresowanie naszych klientek. Z tamtego okresu towarzyszą nam jeszcze dwa inne modele, których look regularnie odświeżamy. Wycofujemy je z kolekcji pokazowych, ale w butikach te projekty są dostępne i cieszą się dużym powodzeniem.
Instagram @miumag
W Waszych projektach nowojorski luz miesza się z londyńską awangardą, paryską nonszalancją i mediolańskim dolce vita. Do której ze stolic mody Wam najbliżej?
Gilbert: Największy sentyment mamy do Nowego Jorku. Jest tam to co najlepsze we wszystkich stolicach mody.
Kamil: Wierzymy też, że sukces w Nowym Jorku to gwarancja sukcesu światowego. Bywamy tam często, mamy swoje ulubione miejsca, a ostatnio nawet wizualizowaliśmy sobie ulice i sklepy, które idealnie pasują do BOHOBOCO. Ale nic więcej jeszcze nie zdradzimy!
Od kilku sezonów twarzą kampanii BOHOBOCO pozostaje modelka Magdalena Jasek. Wy jako pierwsi doceniliście jej wyjątkową urodę. Czym jeszcze zauroczyła Was Magda?
Gilbert: Ostatnio rozmawialiśmy z Magdą i wspominaliśmy nasze wspólne początki. Poznaliśmy się w Łodzi - dla niej był to pierwszy fashion week, dla nas drugi. Od razu się w niej zakochaliśmy - była młodziutka i niedoświadczona, miała zaledwie 16 lat. Stwierdziliśmy zgodnie, że wyróżnia się wyjątkową, oryginalną urodą i moglibyśmy coś wspólnie zrobić. Choć wtedy wydawało się to ryzykowne, postawiliśmy na nią. Dziś, kiedy stała się tak popularna, możemy powiedzieć, że w naszych kampaniach występuje top modelka światowej klasy.
BOHOBOCO MOVIE
Spring - Summer 2013
Magdalena Jasek
Kamil: Wybraliśmy dziewczynę, która w ciągu roku stała się twarzą największych marek. Pojawiła się m.in. kampanii Valentino. Było to szczególnie przyjemne, ponieważ okazało się, że domy mody o światowej renomie mają podobne wrażenia, a Magda nie ma oczywistego typu urody. Zwykle jest tak, że albo zdobywa czyjeś serce, albo wręcz przeciwnie - prowokuje głośne i żywiołowe dyskusje o urodzie. W naszej ocenie zderzają się w niej eteryczność i ognistość, a to stanowi niezwykle fascynujące połączenie. Magda ma charakter, osobowość, jest pracowita i zawsze gotowa stanąć przed obiektywem.
Instagram @miumag
Gilbert: Podczas pracy przy sesjach do naszych kampanii dostrzegamy jej postęp i światowy poziom - praktycznie każde zdjęcie okazuje się udane. Magda potrafi zagrać ciałem, pozą, spojrzeniem. To jest właśnie to, co od razu zwróciło naszą uwagę.
Pudełkowe koszule, kimonowe płaszcze i wreszcie nieśmiertelny duet czerni i bieli. Kolekcja na wiosnę 2015 urzeka klasyczną elegancją z nowoczesnym sznytem. Gdzie szukacie inspiracji?
Gilbert: Głównie w architekturze, czasami w filmach. Jednak nie ma jednego pewnego źródła inspiracji, które działa, gdy brakuje natchnienia i skutecznie stymuluje wyobraźnię. Czasami są nim akcesoria. W Polsce pracujemy w nieco innym rytmie niż cykl wyznaczany przez fashion weeki, więc pierwszą rzeczą, którą zawsze zamawiamy do kolekcji są właśnie dodatki. Powstają pierwsze projekty, które już są realizowane i to do nich dopasowujemy całość. Podobnie wyglądają moje poranki - najpierw myślę o butach, potem o reszcie.
Praca w duecie jest fascynująca, ale przecież nie zawsze dla obu stron białe jest białe, a czarne jest czarne. Czy projektowanie we dwójkę oznacza czasami pójście na kompromis?
Kamil: Często mamy problem ze wspólną estetyką, ponieważ każdy z nas ma swój własny styl, a nasze projekty to ich mieszanka.
Gilbert: Powiedziałbym nawet, że mieszanka wybuchowa. Niedawno, podczas zdjęć do naszej ostatniej kampanii, po raz kolejny pracowaliśmy na planie ze znajomą scenografką. Były też z nami osoby, które wcześniej nie miały okazji widzieć nas w akcji i kiedy doszło do pierwszej sprzeczki, to ona wyjaśniła reszcie, o co chodzi. Powiedziała „słuchajcie, ja ich znam, wiem, jak z nimi pracować. Trzeba ich zostawić, żeby się porządnie pokłócili, a za chwilę wrócą ze wspólną wizją”. Ostateczna wersja nigdy nie jest tylko moja albo tylko Kamila - zawsze spotykamy się pośrodku.
Instagram @miumag
A na co dzień jak radzicie sobie z tymi kontrastami, na jakich wzniesiona jest Wasza relacja?
Gilbert: Kiedy zaczynamy pracę nad kolekcją, staramy się znaleźć wspólną wizję, szukamy inspiracji, motywów, kolorów. Wówczas zawieszamy moodboard i gromadzimy istotne dla nas elementy. W trakcie pracy omawiamy i wprowadzamy różne koncepcje, przez co wstępny zarys kolekcji często różni się od końcowego efektu. Te różnice często wynikają z faktu, że wizje Kamila i moja są zupełnie różne. Musimy wtedy tak je połączyć, aby stworzyć kolekcję. Każdy z nas jest najlepszym krytykiem pomysłów tego drugiego, nawzajem się stymulujemy. Dzięki temu cały czas pracujemy, rozwijamy się, nigdy nie stoimy w miejscu.
Czy w duecie BOHOBOCO istnieje konkretny podział ról? Jak wygląda planowanie kolekcji?
Gilbert: Ja uwielbiam pokazy, Kamil natomiast tę codzienną modę sprzedażową. I tak też wzajemnie oddajemy sobie pałeczkę, szanując ten podział obowiązków i odpowiedzialności.
Kamil: Ten podział zrodził się zupełnie naturalnie wraz z powiększaniem się marki. Pracownicy muszą wiedzieć, z czym i do kogo się zwracać. W ciągu dnia czasami jest takie zamieszanie, że nie ma chwili na rozmowy, dyskusje, ustalenia. Wszystko musi sprawnie się toczyć.
Oglądając Wasze projekty, podziwiając pokazy - od zaproszeń aż po finał show - zwracamy uwagę na niesamowitą dbałość o detal.
Gilbert: To zdecydowanie perfekcjonizm.
Kamil: A nawet chorobliwy perfekcjonizm!
Instagram @miumag
Doskonałe uzupełnienie każdej z sylwetek stanowią pierwsze perfumy Waszego autorstwa - NO 1. Jak pachnie świat BOHOBOCO? Czy po No 1 ukaże się No 2?
Gilbert: Kontynuacja jest naturalną rzeczą. Zapach jest nieustannie w pierwszej trójce naszych bestsellerów. Inspiracją dla No.1 był… kontrast. My sami jesteśmy jak biel i czerń, stąd też taki był pomysł na perfumy.
Kamil: Połączenie nut zostało opracowane na zasadzie kontrastu - wonie wanilii i czarnego pieprzu ciekawie ze sobą współgrają. To jest nasz pierwszy zapach, za pomocą którego staraliśmy się przedstawić świat BOHOBOCO. Kolejne będą jego odcieniami. Robiąc perfumy, skupiamy się na ich jakości i trwałości - wracamy tym samym do czasów, kiedy zapach był zapachem, a nie pewnym zbiorem określeń i ich synonimów. Aktualnie pracujemy nad kolejną kompozycją, choć szczegółów zdradzić jeszcze nie możemy.
BOHOBOCO PERFUME
NO 1 CAMPAIGN
Marta Żmuda Trzebiatowska
Ale BOHOBOCO to nie tylko perfumy i sukienki, to również wyrafinowane akcesoria. Jak powstają pantofelki, które każdego Kopciuszka zmieniłyby w księżniczkę?
Kamil: Buty BOHOBOCO są produkowane we Włoszech, z lokalnych, najwyższej jakości skór.
Gilbert: Pracujemy już z kilkoma fabrykami, tymi samymi które produkują buty dla topowych włoskich marek. Zdarza się, że gdy je odwiedzamy i patrzymy na taśmę, jadą po niej szpilki Prady, Dolce & Gabbana, a wśród nich BOHOBOCO.
Kamil: To takie małe, rodzinne manufaktury, gdzie od pokoleń buty są tworzone z poszanowaniem dla tradycji. Prowadzą je bliscy sobie ludzie, np. mama, czwórka rodzeństwa i dziadek, nestor rodu, który dba o szczegóły.
Instagram @miumag
Gilbert: We Włoszech to właściciele fabryk decydują z kim chcą pracować. To dla nas wyróżnienie, że choć produkują dla światowych gigantów, widzą w nas partnerów, podoba im się idea BOHOBOCO, gratulują nam i wróżą duży sukces.
Czy wyobrażacie sobie, jak wyglądałoby Wasze życie zawodowe dziś, gdybyście nigdy się nie poznali? Macie wizję, co by było, gdyby... nie było BOHOBOCO?
Kamil: Gdybym miał w głowie plan B, to znaczyłoby, że tak naprawdę nie wierzę w swój projekt, we własną wizję przyszłości. Pesymistyczne myślenie nie sprzyja realizacji pasji.
Gilbert: Zanim powstało BOHOBOCO zajmowałem się wieloma różnymi rzeczami, ale zawsze gdzieś w tyle głowy była myśl, co jeszcze mógłbym robić. Teraz wiem, że kiedy pojawia się wątpliwość, oznacza ona, że nie realizujemy swojego przeznaczenia. Nie wyobrażam sobie naszego życia bez BOHOBOCO. Zatem to musi być przeznaczenie.
BOHOBOCO
Instagram @bohoboco
BOHOBOCO na Facebook.com