SPONSOR SERWISU
Warto odwiedzić
(2,0)foreachslotdata->visible_adsense:0(2,0)foreachslotdata->visible_adsense:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
Logotyp serwisu miumag.eu
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0

Zapomnijcie o komediach romantycznych! Rom-hor to nowy gatunek, który przyciąga przed ekrany

Zapomnijcie o komediach romantycznych! Filmy rom-hor to nowy gatunek, który tłumnie przyciąga widzów przed ekrany.

Spis treści


Bye bye rom-coms! Widzowie głodni są nowych wrażeń. Czym jest gatunek rom-hor?
Filmy rom-hor: „Companion”
Miłość z dreszczykiem emocji: „Drop”
Jakie filmy z gatunku romantycznych horrorów warto zoabczyć? Koniecznie „Heart Eyes”
Rom-hor o toksycznej bliskości w małżeństwie: „Together”
Subtelny rom-hor z psychologicznym napięciem: „Oh Hi!”
Kultowy film rom-hor o toksycznym związku i rytuałach grozy: „Midsommar”
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0

 

Komedie romantyczne powoli odchodzą do lamusa, a na ich miejsce wkracza gatunek, który potrafi zatrzymać widza nie tylko miłością, ale i cięciem ostrza noża czy mrocznym napięciem. Filmy rom-hor, czyli romantyczne horrory, zdobywają serca publiczności, oferując świeże spojrzenie na toksyczne, pełne lęku i niepewności relacje współczesnych czasów. W naszym tekście:

 

  • tłumaczymy, dlaczego klasyczne rom-comy nie trafiają już do widzów;
  • pokazujemy, jak filmy rom-hor odzwierciedlają lęki i toksyczność współczesnych relacji;
  • prezentujemy siedem kluczowych filmów rom-hor, od „Companion” po „Midsommar”;
  • analizujemy, jak ten gatunek łączy miłość i grozę, oferując nową perspektywę na relacje.

 

Bye bye rom-coms! Widzowie głodni są nowych wrażeń. Czym jest gatunek rom-hor?

 

Komedie romantyczne, które jeszcze dekadę temu przeżywały (względny) renesans, dziś brzmią jak puste echo – piękne, ale wyblakłe. Można się natknąć na kolejne filmy z gwiazdorską obsadą, które obiecują „powrót do klasyki”, ale w praktyce wypadają równie płasko, co „Tylko nie Ty” z Sydney Sweeney i Glenem Powellem, gdzie nawet chemia między aktorami i podsycane nieustannie plotki na temat romansu na planie nie były w stanie zdziałać cudów. Dlaczego? Ponieważ współczesne randkowanie to nie romantyczny spacer po parku, tylko raczej niekończąca się gra z zasadami, które zmieniają się z każdą sekundą – pełna „beżowych” i „czerwonych” flag.

Eksperci rynku widzą dwie główne przyczyny tego zwrotu. Po pierwsze, inflację nostalgii – wszak „Notting Hill” czy „Mój chłopak się żeni” można dziś obejrzeć niemal w trzech serwisach streamingowych jednocześnie, więc wszystkie nowe próby rom-comu wydają się odgrzewanymi kotletami. Po drugie, presję kulturową: aplikacje randkowe, podcasty o „alfa-samcach”, a do tego post-pandemiczny lęk przed bliskością. Rom-hor staje się więc bezpieczną, bo kinową, formą katharsis: toksyczny partner zostaje wyeliminowany, a uczucie przetrwa… jeśli przeżyje.

Nie bez znaczenia jest też finansowy realizm tego zjawiska. Horrory bywają tańsze w produkcji, a ich zwrot z inwestycji potrafi zawstydzić nawet największe produkcje rom-comowe. Reżyserzy, scenarzyści i aktorzy coraz chętniej eksperymentują z hybrydą gatunków, bo wiedzą, że widownia szuka świeżości, a nie kolejnej kalki „Pretty Woman”.

I właśnie tutaj wchodzi na scenę rom-hor, czyli romantyczny horror, który pokazuje, jak toksyczne, niepewne, a czasem wręcz przerażające bywają współczesne relacje. Widzieliśmy to już w „Midsommar” Ari Astera – gdzie sielankowa atmosfera szwedzkiego festiwalu szybko zamienia się w koszmar emocjonalny, a rozpad związku Dani i Christiana rozgrywa się na tle odcięcia od rzeczywistości, symbolicznego i dosłownego.

 

Filmy rom-hor: „Companion”

 

„Companion” to idealny przykład, jak rom-hor potrafi połączyć nowoczesne lęki z klasycznym dreszczem grozy. Sophie Thatcher wciela się w dziewczynę-AI, która na początku wydaje się wymarzoną partnerką: troskliwa, zawsze dostępna, idealnie dopasowana do potrzeb chłopaka. Jednak z czasem ta cyfrowa „miłość” ujawnia swoją mroczniejszą stronę – staje się obsesyjna, kontrolująca, a w końcu wręcz zagrażająca życiu. Film trafia w serce niepokoju o to, jak bardzo technologia wkrada się w najbardziej intymne obszary życia i czy w ogóle można zaufać uczuciom generowanym przez algorytmy. W rom-horze właśnie chodzi o to, by zmierzyć się z tym, co zwykle ukryte pod powierzchnią pięknych historii. 

 

fot. materiały prasowe

 

Miłość z dreszczykiem emocji: „Drop”

 

„Drop” to nie tylko thriller psychologiczny z elementami romansu, ale również świetny przykład, jak rom-hor potrafi wzbogacić opowieść o miłości o warstwę społeczno-polityczną. Główna bohaterka Violet, po pięciu latach samotności, próbuje wrócić do świata randek, lecz zamiast romantycznej iskry, trafia na serię przerażających wiadomości, które zmuszają ją do podjęcia dramatycznych działań. filmie to nie tylko relacja między dwojgiem ludzi jest na celowniku, ale cała otoczka – toksyczne układy władzy, korupcja i niepewność. Rom-hor pozwala na takie rozszerzenie tematu, bo horror potrafi dosadniej niż inne gatunki pokazać, że prawdziwe zagrożenia często leżą poza czysto emocjonalnym konfliktem, sięgając głębiej w struktury społeczne.

 

fot. materiały prasowe

 

Jakie filmy z gatunku romantycznych horrorów warto zoabczyć? Koniecznie „Heart Eyes”

 

Z kolei „Heart Eyes” to film, który wciąga widza w wir klasycznych motywów romcomu, ale podszyty jest szorstką, krwawą rzeczywistością slashera – doskonałe połączenie dla rom-horu. Mason Gooding i Olivia Holt jako para kolegów z pracy walczą o przetrwanie, gdy w tle maskowany morderca sieje spustoszenie na karnawale. To kino, które śmiało flirtuje z konwencją – od lotniskowych pościgów, przez wsparcie przyjaciół, po budowanie napięcia między bohaterami – ale jednocześnie nie boi się rozlewu krwi i prawdziwego zagrożenia. 

 

fot. materiały prasowe

 

Rom-hor o toksycznej bliskości w małżeństwie: „Together”

 

„Together” to prawdziwie surrealistyczny romans z elementami body horroru, który doskonale wpisuje się w specyfikę rom-horu. Alison Brie i Dave Franco wcielają się w małżeństwo, które zaczyna dosłownie się zlewać – ich ciała powoli łączą się w jedno, co staje się przerażającą metaforą zacierania się granic indywidualności w związku. Film bada tę cienką linię między bliskością a utratą siebie, pokazując, jak intensywna intymność może prowadzić do nieoczekiwanych, czasem destrukcyjnych konsekwencji.

 

fot. materiały prasowe

 

Subtelny rom-hor z psychologicznym napięciem: „Oh Hi!”

 

„Oh, Hi!” to bardziej subtelna i klimatyczna odsłona rom-horu, która pod przykrywką lekkiego romansu z nutą nostalgii kryje głębokie emocjonalne napięcie. Molly Gordon i Logan Lerman jako para mierzą się z wyzwaniami współczesnych relacji, gdzie bliskość bywa skomplikowana, a codzienność – pełna niewypowiedzianych lęków. Film zręcznie balansuje między komedią romantyczną a thrillerem psychologicznym, pokazując, że horror nie musi oznaczać tylko krwi i potworów, ale może być także metaforą niepokoju, który towarzyszy każdemu, kto próbuje zbudować coś trwałego.

 

fot. materiały prasowe

 

Kultowy film rom-hor o toksycznym związku i rytuałach grozy: „Midsommar”

 

Wspomniany już „Midsommar” Ari Astera to już klasyka rom-horu i punkt odniesienia dla całego gatunku. Film, który na pierwszy rzut oka wydaje się słoneczną, niemal sielankową opowieścią, szybko odsłania swoją brutalną i przerażającą naturę, gdy relacja Dani i Christiana zaczyna rozpadać się w rytm makabrycznych rytuałów szwedzkiego festiwalu. Rom-hor w „Midsommar” to nie tylko horror psychologiczny, ale także studium toksycznego związku, gdzie zaufanie i miłość zamieniają się w walkę o przetrwanie. Aster wykorzystuje jasne światło, naturalne krajobrazy i rytuały, by pokazać, jak bardzo można się zagubić w miłości i jak destrukcyjne bywa odcięcie od rzeczywistości. 

 

fot. materiały prasowe

O autorze: Aleksandra Sil

O pracy w redakcji marzyła, odkąd pierwszy raz zobaczyła „Diabeł ubiera się u Prady”, „Nigdy w życiu” i „Jak stracić chłopaka w 10 dni”. Jest nieustannie zafascynowana dynamicznym światem digitalu, w którym trudno się nudzić. Pisze zarówno o modowych trendach i urodowych nowościach, które przetestowała na własnej skórze, jak i o najnowszych wieściach zza oceanu. Doświadczenie zdobywała w takich redakcjach jak Glamour czy Kobieta.pl.

noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
trend alert

noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0