SPONSOR SERWISU
Warto odwiedzić
(2,1)foreachslotdata->visible_adsense:0(2,1)foreachslotdata->visible_adsense:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
Logotyp serwisu miumag.eu
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0

Filmy z lat 80., które trzeba obejrzeć. 8 tytułów idealnych na weekendowy seans

Oto filmy z lat 80., które pozostają aktualne nawet na 40 lat po premierze. Do dziś chętnie oglądane, stały się klasyką gatunku.

Spis treści


Filmy z lat 80., które trzeba znać: „Łowca androidów” (1982)
„Blue Velvet”, czyli film z lat 80., który pokazuje ciemną stronę amerykańskiej sielanki
Film z lat 80., który dziś nadal jest aktualny: „Rób, co należy” (1989)
Polskie filmy z lat 80., do których warto wracać: „Vabank” (1981)
Klasyka rodzimego kina: „Seksmisja” (1984)
Kino akcji lat 80.: „Szklana pułapka” (1988)
Komedia romantyczna z lat 80.: „Kiedy Harry poznał Sally” (1989)
Kultowe produkcje z lat 80.: „E.T.” (1982)
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0

 

Niektóre tytuły się nie starzeją. Choć powstały kilkadziesiąt lat temu, wciąż świetnie się je ogląda i to nie tylko z sentymentu. Oto filmy z lat 80., które warto znać (albo przypomnieć sobie w spokojny wieczór). Dobre aktorstwo, pomysł, styl i fabuła, która trzyma – nawet po latach.

 

Filmy z lat 80., które trzeba znać: „Łowca androidów” (1982)

 

Futurystyczne Los Angeles, rok 2019. Rick Deckard (w tej roli czterdziestoletni wówczas Harrison Ford) to łowca androidów, który dostaje ostatnie zlecenie: odnaleźć i zlikwidować grupę zbuntowanych replikantów. Problem w tym, że niektórzy z nich wydają się bardziej ludzcy niż ludzie. „Łowca androidów” z 1982 roku to film science fiction oparty na powieści „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” autorstwa Philipa K. Dicka. Atmosfera jest gęsta, kadry przemyślane, a miasto tętni życiem, które trochę niepokoi. Reżyser Ridley Scott stworzył świat mroczny, ale fascynujący, gdzie granice między człowiekiem a maszyną są niejasne.

To film, który bardziej się ogląda dla klimatu i pytań, niż dla akcji. Warto go zobaczyć choćby dla genialnej muzyki Vangelisa i ikonicznych zdjęć. Mimo że od premiery minęło ponad 40 lat, „Łowca androidów” wciąż wygląda świeżo i wciąga – w efekcie w 2017 roku powstała nawet kontynuacja produkcji, której akcja dzieje się w 2049 roku. 

 

fot. materiały dystrybutora

 

„Blue Velvet”, czyli film z lat 80., który pokazuje ciemną stronę amerykańskiej sielanki

 

W małym, spokojnym miasteczku Jeffrey (uwielbiany również z „Seksu w wielkim mieście” Kyle MacLachlan) znajduje na trawniku… ludzkie ucho. I od tego momentu zaczyna się historia, która łączy sielankę z thrillerem. Reżyser David Lynch pokazuje, że pod powierzchnią codziennego życia może dziać się coś dziwnego i niepokojącego.

Film skręca w stronę mrocznego kryminału z dbałością o każdy szczegół. Dennis Hopper gra jednego z najbardziej niepokojących złoczyńców w historii kina, a Isabella Rossellini wciela się w piosenkarkę uwikłaną w skomplikowaną relację. „Blue Velvet” z 1986 roku to film specyficzny, nie dla każdego, ale jeśli ktoś lubi rzeczy, które zostają w głowie na dłużej – zdecydowanie warto. 

 

fot. materiały dystrybutora

 

Film z lat 80., który dziś nadal jest aktualny: „Rób, co należy” (1989)

 

Akcja filmu „Rób, co należy” rozgrywa się w ciągu jednego dnia w nowojorskiej dzielnicy Brooklyn. Jest środek lata, upał nie daje oddychać, a mieszkańcy powoli tracą cierpliwość. Spike Lee, reżyser i scenarzysta, gra też główną rolę – Mookie, chłopak rozwożący pizzę, obserwuje napięcia między lokalną społecznością a właścicielem włoskiej pizzerii. Na początku wszystko wygląda spokojnie, ale z każdą godziną robi się coraz bardziej nerwowo. Film pokazuje zwykłych ludzi w zwykłym miejscu, ale z dużą uważnością i wyczuciem. „Rób, co należy” warto zobaczyć, bo do dziś uchodzi za jeden z najważniejszych amerykańskich filmów o relacjach rasowych – ale przede wszystkim dlatego, że to świetnie zrealizowany, dynamiczny obraz, który nadal robi wrażenie.

 

fot. materiały dystrybutora

Polskie filmy z lat 80., do których warto wracać: „Vabank” (1981)

 

„Vabank” to polski akcent w zestawieniu i jedna z tych produkcji, które udowadniają, że rodzime kino potrafiło bawić się gatunkiem z klasą. Kryminał z humorem, akcją i charakterem – a wszystko osadzone w stylizowanych latach 30. Henryk Kwinto (Jan Machulski), były kasiarz, wychodzi z więzienia i planuje zemstę na dawnym wspólniku. Intryga toczy się jak dobrze zaplanowany skok. Juliusz Machulski dopilnował, żeby wszystko było na miejscu: jazzowa muzyka, dialogi z błyskiem i scenografia, która nadaje filmowi unikatowego klimatu.

Mimo że film ma już ponad 40 lat, nadal ogląda się go lekko: nie jako starą klasykę, ale jako dobrze opowiedzianą historię, która się po prostu nie starzeje. To kino, do którego chce się wracać – i które zasługuje, by być wspomniane obok największych światowych tytułów z lat 80.

 

fot. materiały dystrybutora

 

Klasyka rodzimego kina: „Seksmisja” (1984)

 

Pozostając na chwilę w polskim klimacie, nie sposób nie wspomnieć jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich filmów lat 80. i zarazem najzabawniejszej wizji przyszłości, jaką widziało rodzime kino. Dwóch mężczyzn (bezbłędni Jerzy Stuhr i Olgierd Łukaszewicz) budzi się po hibernacji i odkrywa, że świat należy teraz wyłącznie do kobiet. Wspomniany już wyżej Juliusz Machulski wziął temat science fiction i zamienił go w błyskotliwą, absurdalną komedię z dużą dawką społecznej obserwacji. Choć „Seksmisja” powstała w realiach PRL-u, jej żarty wciąż działają, a tempo i styl nie tracą świeżości. Świetne dialogi, pamiętne sceny i zaskakująco trafne komentarze o władzy, wolności i płci sprawiają, że trudno przejść obok tego tytułu obojętnie.

 

Kino akcji lat 80.: „Szklana pułapka” (1988)

 

Nowojorski policjant John McClane (w tej roli Bruce Willis) przylatuje do Los Angeles, by pogodzić się z żoną. Trafia na firmowe przyjęcie, które zostaje przerwane przez zamaskowanych napastników. Od tej chwili wszystko zmienia się w klasyczny pojedynek: jeden bohater kontra grupa terrorystów. „Szklana pułapka” to film, który zdefiniował kino akcji lat 90., ale powstał pod koniec poprzedniej dekady na podstawie powieści „Nothing Lasts Forever” Rodericka Thorpa. Film idealny na wieczór, gdy chce się czegoś efektownego, ale z pomysłem i rytmem. Nawet jeśli ktoś zna ten tytuł na pamięć, nadal robi robotę.

 

fot. materiały dystrybutora

 

Komedia romantyczna z lat 80.: „Kiedy Harry poznał Sally” (1989)

 

Nie sposób nie wspomnieć o komedii romantycznej, która, choć powstała prawie 40 lat temu, nadal rogrzewa serca. Harry (Billy Crystal) i Sally (Meg Ryan) poznają się przypadkiem, a ich relacja rozwija się na przestrzeni lat. Spotykają się co jakiś czas – czasem przypadkiem, czasem nie – i powoli budują coś, co nie wiadomo, czy jest przyjaźnią, czy czymś więcej. „Kiedy Harry poznał Sally” to bez wątpienia klasyka komedii romantycznej.Dialogi napisane przez Norę Ephron są lekkie i celne, a bohaterowie po prostu ludzcy – nieidealni, trochę zagubieni, ale sympatyczni. Film pokazuje miłość bez wielkich gestów i dramatów, raczej jako proces niż fajerwerki. I właśnie dlatego działa. Nie trzeba być fanem gatunku, żeby docenić, jak dobrze to zostało zrobione. Zdecydowanie jeden z tych filmów, które można oglądać co kilka lat i za każdym razem wyłapać coś nowego.

 

fot. materiały dystrybutora

 

Kultowe produkcje z lat 80.: „E.T.” (1982)

 

„E.T.” to jeden z tych filmów z lat 80., które zna prawie każdy – albo z dzieciństwa, albo z kultowego ujęcia roweru na tle księżyca. Reżyser Steven Spielberg stworzył opowieść o przyjaźni między chłopcem a zagubionym kosmitą, która do dziś wzrusza i działa na wyobraźnię. Mały Elliott znajduje w ogrodzie stworka z innej planety i ukrywa go przed światem, próbując pomóc mu wrócić do domu. „E.T.” nie potrzebuje efektów specjalnych, by trzymać uwagę – wystarczy dobra narracja, świetna gra dziecięcych aktorów i ponadczasowy klimat. To film familijny, ale nie infantylny, i jeden z tych tytułów, które z wiekiem zyskują nowe znaczenia. Wciąż robi wrażenie zwłaszcza jeśli ogląda się go po latach. Obowiązkowa pozycja wśród klasyków kina lat 80.

 

fot. materiały dystrybutora

O autorze: Aleksandra Sil

O pracy w redakcji marzyła, odkąd pierwszy raz zobaczyła „Diabeł ubiera się u Prady”, „Nigdy w życiu” i „Jak stracić chłopaka w 10 dni”. Jest nieustannie zafascynowana dynamicznym światem digitalu, w którym trudno się nudzić. Pisze zarówno o modowych trendach i urodowych nowościach, które przetestowała na własnej skórze, jak i o najnowszych wieściach zza oceanu. Doświadczenie zdobywała w takich redakcjach jak Glamour czy Kobieta.pl.

noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0
trend alert

noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0 noSlotDataButCampaignVisibility:0