
fot. VOGUE Japan, wrzesień 2013
Słodka maskotka świata mody w dojrzałym, gwiazdorskim wydaniu. Czy Cara w końcu dorosła? Na okładce wrześniowego VOGUE Japan (zapowiadanego hucznie pod hasłem HOLLYWOOD) pozuje (przed obiektywem Patricka Demarcheliera) w stroju inspirowanym wspaniałą modą prosto z planu Breakfast at Tiffany’s…
Skojarzenia są proste: Cara Delevingne ma być jak współczesna Holly Golightly, która z jednej strony mocno fascynuje się stylem prosto z Upper Est Side lat 40., ale z drugiej adaptuje go na własną modłę – suknia jest mocniej wycięta, okulary fikuśnie zdobią sam czubek głowy, a spojrzenie nie ma w sobie nic ze spłoszonego dziewczątka, które właśnie przyjechało do NY z ambicją podbicia Manhattanu. Audrey Hepburn w kultowej kreacji Holly zdawała się być o wiele mniej zuchwała, za to epatował z niej ten szczególny rodzaj subtelności, któremu hołdowało wielkie kino z przełomu 50/60s.
Jest coś jeszcze: gdzie podziała się ta roześmiana i figlarna Cara z czasów, gdy dopiero nieśmiało przekraczała próg branży w nadziei na zdobycie gwiazdorskiego tytułu? Dzisiaj jest na wymarzonym szczycie, pewnie stąpa po czerwonym dywanie i staje się symbolem swojego pokolenia. Kolejny przystanek? Biorąc pod uwagę jej aktorskie aspiracje, to… Hollywood!